piątek, 15 kwietnia 2011

Budzenie Czarnego Łabędzia


Idąc na film "Czarny łabędź" Darrena Aronofsky'ego spodziewałam się kolejnego ckliwego melodramatu o tym jaki ciężki jest los baletnicy i ile wyrzeczeń kosztuje zrobienie kariery w tym zawodzie. Coś niecoś o filmie czytałam, za bardzo w treść się nie wgłębiałam, grali w OKF-ie, to poszłam, bo czemu by nie.  Mentalnie nie byłam na ten film przygotowana i dostałam obuchem po łbie. Momentami film był wręcz straszny, a nawet wstrętny. Scena, jak krew leje się po palcu i bohaterka zdziera sobie z niego skórę przyprawiła mnie o dreszcz obrzydzenia. Z drugiej strony tematyka uderzyła w moje czułe struny. Nieustanne dążenie do doskonałości, do robienia czegoś naprawdę dobrze, a także uzyskania aprobaty otoczenia nie są mi wcale obce. Wygórowane ambicje doprowadzają na granicę obłędu. Chwilami nie wiadomo, czy coś się dzieje naprawdę, czy tylko w przemęczonej głowie. Próby rozsądnej oceny sytuacji praktycznie zawodzą... Przeciwstawione są też skrajne postawy - białego i czarnego łabędzia. Biała łabędzica to postać delikatna i krucha, pełna wdzięku, ale też bardzo słaba, krytyczna i skrajnie samokontrolująca się. Czarny ptak znów jest pełen energii, wigoru, jest bardzo wyluzowany i bez zahamowań, ale ma w sobie pierwiastek zła. Czy mając w sobie cechy białego łabędzia można obudzić w sobie czarnego? Bohaterkę filmu kosztowało to bardzo wiele, po drodze coś zyskała, ale z drugiej strony bardzo wiele straciła. Czy stała się przez to bardziej sobą? Osobą bardziej prawdziwą? Czy to tylko nakładanie kolejnej maski na tą dotychczas posiadaną? Czy gra faktycznie warta jest świeczki? Czy budzić w sobie czarnego łabędzia? Może lepszy jest błogi sen...
AK, fot.RR





piątek, 8 kwietnia 2011

Śladami rodziny Reszków - pałac Nieznanice

Dzień był dość pochmurny, wietrzny, ale bardzo ciepły. Weekend majowy właśnie się zaczął, więc z rodzicami postanowiliśmy ruszyć w teren. Całkiem niedawno wpadł nam w ręce artykuł dotyczący znanej niegdyś rodziny śpiewaków operowych - Reszków. Znaleźliśmy wskazówki, gdzie można szukać śladów ich świetności i postanowiliśmy je wykorzystać. Tak trafiliśmy pod bramę zielonego pałacu w Nieznanicach. Początkowo wydawało się, że obejdziemy się ze smakiem, bo brama była zamknięta . Obecnie w pałacu jest restauracja i hotel, więc obawialiśmy się, że dla przypadkowych przejezdnych nie ma doń wstępu. Na szczęście gospodarze są bardzo życzliwi i wpuścili nas na teren pałacu. W pięknie odrestaurowanych wnętrzach towarzyszyły nam dwa  przyjazne, wręcz rozpieszczone boksery.


Nie udało nam się zobaczyć wszystkich ciekawych zakątków, bo zakłócilibyśmy spokój hotelowym gościom, ale może innym razem obejrzymy Salę Kominkową, Sowią, czy Pomarańczową. Spacer wokół pałacu wprowadził nas w błogostan. Jedynie świergot ptaków ukrytych w gałęziach starych drzew przerywał chwilami spokój wczesnego popołudnia. W pobliżu pałacu jest dość spory staw, a obok stawu stoi nowy pawilon hotelowy. Więcej zdjęć pałacu.

Pałac przez jakiś czas był w rękach rodziny Reszków, którzy odkupili go od niemieckiej rodziny Wunsche. Obecnie jego właścicielką jest Elżbieta Lubert, która kupiła pałac wraz z mężem Gerardem Weydmannem w 1997 roku. Oni odremontowali pałac i doprowadzili do porządku otaczający park oraz otworzyli w pałacu restaurację i hotel. Więcej informacji o pałacu można przeczytać na stronie: http://www.nieznanice.pl/.  Nieznanice odwiedziłam w maju 2010 roku.
AK

środa, 6 kwietnia 2011

Obrazki z notatnika - Jeden dzień wiosny



"Małe cuda dnia powszedniego
przechodzą bokiem niezauważone
budzą małe uśmiechy
delikatne niewymuszone
liczne prośby spełnione
nie wiadomo kiedy i czemu
ale są istnieją
nadają sens życiu memu"

Zakopane, luty 2007 
AK