niedziela, 30 stycznia 2011

Obrazki z notatnika - Niechciana gościnność

"(...) Był też spacer kolejny po okolicznych górkach. My, niecni złodzieje fig, zostaliśmy przyłapani na gorącym uczynku. Oto pan wielki na włościach stadko owiec i kóz prowadził na wypas wieczorny w suchych chaszczach. Przymknąwszy oko na nasz występek okrutny oprowadził nas po swych polach wspominając stare czasy. Mocno wskazujący był na spożycie czerwonego szlachetnego trunku własnego wyrobu. Jak pięknie zdania budował łącząc niemieckie, angielskie, włoskie i rosyjskie wyrazy. W końcu marynarz, nie jedno morze w swym życiu widział. Mały, siwy człowieczek rubaszny. Chętnie by podebrał Jurkowi jedną niewiastę, co trzy to za dużo na jednego chłopa. Zaprowadził nas pod kościółek prosty, skromny, maleńki. Na cmentarzu pokazał swój grób rodzinny. Matula tu leży i tatulo. Oj, długo żyli, oj długo... Na koniec ściągnął nas w swoje skromne progi domowe. Budyneczki małe, szare w środku tworzyły podwóreczko. Przykryte pnączem winnym przytulne przed słońcem dawało schronienie. A wino mocne było, dobre, wytrawne, ciemnobordowe. Najciężej było odejść, otrzepać się z tej życzliwej, natrętnej wręcz gościnności. Jeszcze szklaneczkę... Telefon podajcie... To może ja wam dam... Zadzwońcie, przyjdźcie. Żal, bo my nienawykli, zakłopotani, pragnęliśmy uciec jak najdalej."

Chorwacja, Vinisce, sierpień 2007
AK

Siła prostych rzeczy, czyli Coronet Twelve 20

Nieraz spotkałam się z opinią, że do zrobienia dobrego zdjęcia trzeba mieć naprawdę wypasiony sprzęt. Najlepiej lustrzankę. Oczywiście cyfrową. I pewnie ze trzy dobre obiektywy. Nie chcę wnikać w definiowanie czym właściwie jest dobre zdjęcie, bo z marszu wpadłabym w pułapkę, z której ciężko byłoby się wygrzebać. Inne zdjęcie będzie dobre dla mnie, zupełnie inne dla pozostałych. Każdy sam sobie wyrabia własną percepcję świata i postrzeganie obrazów. Ale nie o tym miało być. 

Pewnie nie tylko ja wpadam w zachwyt na widok niezwykłych zdjęć robionych pudełkami od zapałek z dziurką zamiast obiektywu. Bo przecież to niemożliwe, żeby coś tak prostego było w stanie zrobić jakiekolwiek zdjęcie. A tu się okazuje, że nie tylko się da, ale można też uzyskać niesamowite efekty. W pinhole bawię się tylko troszkę, a właściwie to zajmuję się solarigrafią.

Kilka miesięcy temu wpadło mi w łapki zabytkowe i bardzo proste pudełko. Przywędrowało do mnie ze Szkocji i zwie się Coronet Twelve 20.


Aparacik jest mocno zniszczony i zdawało mi się, że zupełnie niezdatny do użytku. Z tego co udało się wyszperać w internecie wiem, że u nas jest rzadko spotykany. Produkowany był w Birmingham w latach 50-tych. Były dwie wersje, jedna prostsza, druga bardziej zaawansowana. Mi się trafiła wersja ta "bardziej zaawansowana". Nieco z sarkazmem to piszę, bo tak naprawdę w aparacie niewiele jest do ustawienia. Możemy przesunąć jedną dźwigienkę na "blisko" (near) i "daleko" (dist). Można obiektyw przesłonić zielonym filtrem. Podobno są dwie możliwości ustawienia czasu. Jeden jest jakiś w miarę krótki (trudno zgadnąć jaki), drugi to czas B. Przy czym w moim egzemplarzu czas B raczej nie działa. Można założyć film 120 lub 620.

Długo się zastanawiałam czy odłożyć to cudo na półkę, by sobie niszczało jako egzemplarz kolekcjonerski. Ale Coronet łypał na mnie swoim okiem i kusił by jednak go wypróbować. Zanim odważyłam się stanąć z nim twarzą w twarz przeleżał w szafie ze trzy miesiące. Największy problem - rozgryźć jak się go otwiera i jak założyć film. Udało się i załadowałam do środka rollei retro 80s. Przy czym założyłam, że będę go naświetlać jako 100ASA i tak też go potem wywołałam. Od razu uszczelniłam boki czarną taśmą izolacyjną, by wyeliminować nieszczelności.

Robienie zdjęć Coronetem okazało się nie lada wyczynem... Kadruje się z góry przez malutki wizjerek, w którym jest bardzo ciemno (niech nikt mi nie wmawia, że w kominku Lubitela jest ciemno). Na dodatek szkiełko wizjera jest wypukłe, co powoduje, że odbija się w nim światło i obraz z góry. Czyli będąc w lesie oprócz tego co miałam przed sobą w wizjerze widziałam drzewa rosnące nade mną... Ponieważ nie miałam pojęcia jaki faktycznie będzie czas naświetlania, część filmu naświetliłam w cieniu, część w pełnym słońcu. Uznałam, że któreś wyjdą. I tak też było.





W sumie eksperyment zakończył się pozytywnie i dał całkiem ciekawe efekty. Ostrość na zdjęciach jest, ale na niewielkim obszarze, gdzieś w centrum kadru. Dookoła tworzy się spora mydlana winieta. O dziwo - udało mi się też coś sensownego wykadrować i nie musiałam kadru poprawiać podczas obróbki. Po pierwszej próbie aparat na razie odstawiłam na półkę, ale obiecuję sobie, że sporo z niego jeszcze wycisnę.
AK

sobota, 29 stycznia 2011

Obrazki z notatnika - W Grodźcu rządzi czarownica

"Wysokie wzgórze. Wyraźnie odcinające się od rozległych pól, porośnięte wiekowymi drzewami. Niedostępne. Wymagające wysiłku, trudu mięśni, powłóczenia nogami, bólu karku od zadartej głowy. Ściana drzew niechętnie uchyla rąbka tajemnicy. U kresu drogi przed oczami rośnie gruby mur wiekowego zamku. Z każdego kąta wyziera średniowieczny chłód. Białe panny przechadzają się po komnatach. Zwiewnym gestem - niemal przezroczystym - machają koronkowymi chusteczkami. Witając. Żegnając. Wyznając miłość białym rycerzom swego serca. Delikatnie moszczą się w wielkich łożach przykrytych ciężkim baldachimem. Zasypiają. Choć na chwilę, w snach, wracają do prawdziwego życia. Pełnego bohaterów w ciężkich zbrojach, szczęku mieczy, kruszonych kopi, romantycznych gestów, ukradkowych spojrzeń zza woalki. Budzi je dźwięk obcych kroków, odartych ze złudzeń. Nad ołtarzem tańczy czarownica..."

Kraczkowa, sierpień 2007 
AK



 

Projekt Solarigrafia czyli "Rok z życia Słońca"

Dłuższy czas przypatrywałam się wyczynom i testom solarkowym Snowmana zanim sama spróbowałam cokolwiek w tym kierunku zrobić samodzielnie. Niezwykłe dla mnie było utrwalanie na papierze fotograficznym tak długiego wycinka czasu z naszego życia, o czym świadczyły ścieżki znaczone mozolnie przez Słońce. W końcu uległam namowom Snowmana i zaczęłam zabawę, która dzięki dużej cierpliwości i konsekwencji zrodziła materiał na utworzenie niezwykłego kalendarza. Wypatrzyłam sobie bezpieczne miejsce na balkonie z ciekawym widokiem i co miesiąc zmieniałam puszkę z papierem światłoczułym w środku. Cała akcja trwała przez okrągły rok - 2010. Efekty publikowałam na bieżąco na dwóch portalach fotograficznych: Plfoto i Aparaty Tradycyjne. Zainteresowanie oglądających było bardzo duże i na prośbę kilku osób zdecydowałam się wydrukować na podstawie powstałych zdjęć własny kalendarz. Nakład był niewielki, bo obejmował zaledwie 10 sztuk. Wszystkie zdjęcia, które znalazły się w kalendarzu można obejrzeć na stronie PhotoGataR.


Poza moim kalendarzem indywidualnym równolegle powstał kalendarz prezentujący solarigrafie większej liczby osób właśnie z portalu Plfoto.com. Znalazło się tam również kilka moich prac. Wszyscy autorzy połknęli bakcyla zaszczepionego przez wspomnianego przeze mnie wcześniej Snowmana.



Czas naświetlania solarki może być bardzo różny, może wynosić kilka godzin, kilka dni, pół roku, a nawet rok. Technika jest zadziwiająco prosta i każdy może jej spróbować. Trzeba się jedynie uzbroić w dużo cierpliwości. Tym, którzy chcieli by się dowiedzieć jak wykonać zdjęcie techniką solarigrafii polecam obszerny artykuł. A poniżej prezentuję solarki, które były naświetlane przez pół roku...
AK


piątek, 28 stycznia 2011

Obrazki z notatnika - Kawiarniane rozmowy

"W kawiarni. Przy smolistym espresso. Przy lukrowym ciasteczku. Siedzi Pani. Siedzi Pan. Siwe włosy na skroniach. Siatka zmarszczek już całkiem wyraźna. Dojrzały uśmiech czerwonego jabłka. Poszatkowany życiowym doświadczeniem. Stanowczy głos nie wymyka się spod kontroli. Dawne emocje zgasły wieki temu. Nie ma dla nich miejsca w czasie "teraz". O miłości wspomnieć wręcz nie wypada. "A moja żona to..." "Mam dwoje cudnych wnuków..." "Jeździmy razem na wakacje..." Tylko szklane oczy błądzą ukradkiem po twarzy. Zupełnie inne prowadzą rozmowy..."

Częstochowa, marzec 2008
AK

 

Obrazki z notatnika - ze Złotej

"Złotoryja. Położona gdzieś pomiędzy wielką równiną złotych pól a pagórkami coraz wyższymi, przechodzącymi w górskie pasmo Sudetów. Dawna, przykurzona świetność niemieckiego miasteczka stopniowo odświeżana niemal fluorescencyjnymi kolorami. Senne, powolne, leniwe, bez wielkiej nadziei na przyszłość. Żądne małych narożnych sensacji, wyrywających choć na chwilę z otępiającego marazmu taniego wina. Tonące w zieleni kamienice chowają zakurzone podwórkowe studnie - odwieczne krainy dzieciństwa, stawianych pierwszych kroków, poobcieranych łokci, nabitych guzów. Stary dworzec kolejowy opustoszały przed laty, tak samotny, raz po raz wzdycha za ostatnim pasażerskim pociągiem. Perony, wciąż jeszcze takie mocne, już niedługo ulegną szalejącemu żywiołowi chwastów. Życie płynie w zwolnionym tempie. Nieśpiesznie stawiane kroki, za rogiem pierwszy, drugi, dziesiąty znajomy prowadzą długie o świecie rozmowy. W swym bycie-niebycie miasto nieustannie trwa, tylko złota nigdzie nie widać..."

Kraczkowa, sierpień 2007
AK



poniedziałek, 17 stycznia 2011

Klimaty Częstochowy 2010

Nieraz można mieć problem z oceną własnych umiejętności, czy już się robi całkiem przyzwoite zdjęcia, czy jeszcze nie. Nauka fotografowania to mozolna i długotrwała praca, nieraz zbacza się w ślepe zaułki i trzeba cofać się wstecz. Nie mam wątpliwości, że uczyć trzeba się cały czas i że przede mną więcej jej niż mniej...  że tak naprawdę to wciąż wiem niewiele. Ale kusi mnie nieraz by się mimo wszystko jakoś sprawdzić. Taką możliwość dają między innymi konkursy. W konkursie "Klimaty Częstochowy" organizowanym przez Urząd Miasta brałam udział już trzykrotnie. Przy drugim podejściu odniosłam swój pierwszy całkiem niemały sukces. W trzeciej edycji konkursu w 2008 roku dostałam wyróżnienie honorowe za zdjęcie "Radość dnia powszedniego".

Radość dnia powszedniego

Na kolejny sukces czekałam kolejne dwa lata... Tym razem w piątej edycji  konkursu "Klimaty Częstochowy" moje zdjęcie "Złote Aleje" zajęło pierwsze miejsce w kategorii klimatycznej tego konkursu. Uczucia miałam bardzo mieszane. Z jednej strony - niebotyczne szczęście, z drugiej - zaskoczenie. Nie spodziewałam się tak wysokiego miejsca, jak też wydawało mi się, że pozostałe zdjęcia wysłane przeze mnie na konkurs były ciekawsze.

Złote Aleje
Więcej informacji o konkursie i wynikach w poszczególnych latach można przeczytać na stronie: Klimaty Częstochowy.
AK